środa, 14 lipca 2021

Przykłady stosowania myślenia krytycznego

 

Aleksandra Mrozińska, Zuzanna Pelczyńska, Paweł Wicher 

 

Myślenie krytyczne w dyskursie między teoriami za i przeciw kulistości Ziemi  

 

 

Wstęp.  

Powszechna dziś wizja świata przedstawia Ziemię jako okrągłą planetę, która – zgodnie ze współczesną wersją teorii heliocentrycznej  wraz z innymi planetami obiega Słońce znajdujące się w centrum Układu Słonecznego. O kulistości Ziemi mówili już w starożytnej Grecji, co opisuje w swoim artykule opisuje Bizoń (2012). Parmenides uważał, że Ziemia i cały Wszechświat jest kulą. Arystoteles podał pierwszy znany doświadczalny argument dotyczący kształtu Ziemi, świadczący o jej kulistości. Dotyczył on zaćmienia Księżyca – wiedział on, że zaćmienie to jest spowodowane wejściem Księżyca w obszar cienia Ziemi. Z okrągłego kształtu cienia Ziemi na Księżycu wnioskował, że Ziemia musi mieć kształt kuli. Pierwszy znany model heliocentryczny stworzył Arystarch, niestety jego oryginalne pisma nie został odnalezione, jednak o jego teorii można poczytać w pismach innych greckich uczonych. Przykładowo Archimedes podaje, że Arystarch jako pierwszy twierdził, że Ziemia krąży wokół Słońca po obwodzie koła oraz wokół własnej osi. Opisał również, że wokół Słońca krążą także wszystkie planety, a ruch gwiazd stałych jest tylko ruchem pozornym. Mimo to przez wiele kolejnych wieków przyjmowano nieaktualną już teorię geocentryczną, według której nieruchoma Ziemia znajduje się w centrum Wszechświata, a wokół niej krążą pozostałe ciała niebieskie: Księżyc, planety, Słońce oraz sfera gwiazd stałych.  

Dopiero praca Mikołaja Kopernika opublikowana w 1543 roku dokonała przełomu i wywołała jedną z ważniejszych rewolucji naukowych od czasów starożytnych (Wikipedia). Kopernik w swoim dziele „O obrotach sfer niebieskich” poparł teorię Arystarcha nowymi obliczeniami uzyskanymi dzięki obserwacji i zastosowaniu bardziej rozwiniętej matematyki. Teoria Kopernika zakłada jednak, że ruch planet wokół Słońca przebiega po okręgach, choć w rzeczywistości orbity planet są elipsami. Zostało to zauważone przez niemieckiego astronoma Johannesa Keplera. Na początku XVII wieku sformułował on trzy prawa astronomiczne opisujące ruch planet wokół Słońca, które zostały nazwane Prawami Keplera. Ostateczne potwierdzenie teorii heliocentrycznej miało miejsce w XVIII wieku dzięki obserwacjom Roberta Hooke (Wikipedia). 

Idea płaskiej nieruchomej Ziemi jednak nie zniknęła i współcześnie można spotkać się z istnieniem środowisk, które wciąż wierzą w tę właśnie wizję świata. Ponowne powołanie do życia tej teorii wydaje się być skutkiem wydania przez angielskiego pisarza Samuela Rowbothama w 1881 roku książki „Zetetyczna astronomia: Ziemia nie jest kulą” (Macherez, tłum. Grzywacz, 2014). W swoim 430-stronicowym dziele próbował udowodnić, iż Ziemia jest ogromnym płaskim dyskiem, otoczonym ścianami lodu. W jego centrum znajduje się biegun północny, a nad nim Słońce, Księżyc i planety. Całość zamyka kilkusetmetrowa kopuła. Po jego śmierci w 1884 roku, podziwiająca jego dokonania lady Elizabeth Blount założyła Powszechne Stowarzyszenie Zetetyczne. Jednak po I wojnie światowej organizacja ta zaczęła tracić wpływy, aż zniknęła całkowicie. Wciąż jednak zachowała się wiara w dyskokształtną Ziemię. 

Obecnie idea Rowbothama jest kontynuowana przez Towarzystwo Płaskiej Ziemi powołane w 1956 roku przez Samuela Shentona. (Wikipedia) Po jego śmierci w 1971 roku prezesem towarzystwa został Charles Kenneth Johnson, którzy przewodził nim 30 lat. W tym czasie publikowano darmowy kwartalnik „Flat Earth News” finansowany dzięki niewielkim opłatom członkowskim. Johnson, podobnie jak jego poprzednicy, powoływał się na Biblię, a naukowców nazywał „fałszerzami, którzy nauką chcą zastąpić religię”.  Trzy lata stagnacji stowarzyszenia po śmierci Johnsona w 2001 zostały przerwane przez nowego prezesa, Daniela Shentona. To on przeniósł dyskusję o płaskiej Ziemi do Internetu – pojawia się ona zarówno na forach dyskusyjnych, jak i w mediach społecznościowych (m.in. Na Facebooku oraz na YouTube). W 2009 roku zainteresowanie poglądami płaskoziemców znacznie się zwiększyło. W 2017 stowarzyszenie liczyło już ponad 5000 członków. 

 W 2018 roku powstał film dokumentalny „Płaskoziemcy” dostępny na platformie Netflix, w którym niektórzy członkowie stowarzyszenia przedstawiają swoje poglądy oraz działania związane z szerzeniem idei płaskiej Ziemi, m.in. tworzenie materiałów wideo publikowanych w Internecie czy organizowanie konferencji. Płaskoziemcy przedstawiają się jako dociekająca prawdy społeczność, zaangażowana w to, co wierzą, próbująca odkryć prawdę, która jest ukrywana przez organizacje rządowe, m.in. NASA. 

Z drugiej strony, w filmie wypowiadają się również osoby o tytułach naukowych, będące fizykami czy psychologami. Próbują oni wyjaśnić, dlaczego ludzie wierzą w płaską Ziemię i teorie spiskowe. Według doktora Joe Pierre’a, profesora psychiatrii Uniwersytetu Kalifornijskiego, nasze przekonania opieramy na dwóch fundamentach: na intuicji i tym, co wydaje nam się słuszne, oraz na własnych przeżyciach. W tym kontekście myślenie płaskoziemców wydaje się racjonalne – spojrzenie na horyzont faktycznie sugeruje płaskość Ziemi. Hannalore Gerling-Dunsmore, astrofizyczka z Kalifornijskiego Instytutu Technologii, kończy myśl Pierr’a: „Pojawia się więc pytanie: czemu mówi się więc, że Ziemia jest kulista? – Jeśli nikt nie da satysfakcjonującej odpowiedzi, to możliwe, że będzie się szukać alternatywy”.  

To stwarza pewien problem: czy wierzyć naukowcom, badaniom naukowym lub prawom fizyki, które przemawiają za kulistością Ziemi, czy ufać swoim doświadczeniom, przeczuciom i zdawać się na zdrowy rozsądek, który podpowiada racjonalność istnienia nieruchomego płaskiego dysku? W dalszej części tekstu zostaną przedstawione argumenty dotyczące obu tych stanowisk, które następnie poddaliśmy krytycznej analizie w celu weryfikacji ich wiarygodności oraz rzetelności. 

 

Argumenty za i przeciw kulistości Ziemi 

Zarówno Płaskoziemcy, jak i współczesne towarzystwa naukowe przytaczają liczne argumenty dowodzące słuszności swoich poglądów. Pierwsza grupa zwraca uwagę na to, iż Ziemia jest płaskim dyskiem z krawędziami, który się nie obraca. Jak możemy przeczytać na forumplaskaziemia.pl: “W modelu płasko-ziemskim, Biegun Południowy w ogóle nie istnieje, a zamiast tego, Antarktyda jest gigantyczną ścianą lodu poszerzającą obwód ziemi oraz utrzymującą oceany niczym wielka miska, lub “puchar świata”. Jakkolwiek na pierwszy rzut oka koncepcja ta może wydać się dziwna, jednak faktem jest, że obierając kierunek południe z jakiegokolwiek miejsca na ziemi, przy szerokości geograficznej stopni 78 nie sposób uniknąć konfrontacji z wielką ścianą lodu piętrzącą się na 100-200 stóp i rozpostartą ze wschodu na zachód na całym odwodzie świata!”. Według Płaskoziemców nie tylko wygląd samej Ziemi różni się od tego prezentowanego we współczesnych szkołach, ale również zjawiska występujące na naszej planecie są niezgodne z opisanymi w podręcznikach. Ta społeczność odrzuca istnienie grawitacji, ruchu obrotowego Ziemi, pozornego ruchu gwiazd po niebie i nachylenie Ziemi względem płaszczyzny orbity. Jak tłumaczy doktor Samuel Rowbotham w swojej książce Ziemia nie jest globem, Wydanie drugie”: „Chociaż słońce jest w każdym momencie powyżej i jest równoległe do powierzchni Ziemi, wydaje się wspinać na firmament od poranka aż do południa i zniżać się aż do zniknięcia za linią horyzontu wieczorem. To wynika z prostego i widocznego wszędzie prawa perspektywy. Stado ptaków, gdy mija płaski lub bagnisty teren wiejski, zawsze, gdy się oddala, wydaje się obniżać swój lot; a gdy stado jest rozciągnięte, pierwszy ptak wydaje się lecieć niżej, lub bliżej horyzontu niż ostatni. (...) Mając te zjawiska w głowie, łatwo można zobaczyć jak Słońce, choć zawsze jest równoległe do powierzchni Ziemi, musi wyglądać jakby wspinało się, gdy się zbliża i jakby opadało po opuszczeniu południka czy pozycji jaką przyjęło w południe”. Natomiast na forach dla płaskoziemców członkowie tej społeczności argumentują swoje zdanie prosto: Czy w Australii oceany występują z brzegów i wylewają się ludziom na głowy? Czy czujecie, żebyśmy się obracali? Nie? No właśnie.”. 

Innym popularnym argumentem tej strony konfliktu jest ograniczenie człowieka w poznawaniu świata poprzez utratę lub po prostu posiadanie gorzej wykształconych zmysłów np. ostrości wzroku. Przykładowo na forumplaskaziemia.pl pod tym tematem możemy znaleźć takie wytłumaczenie: Wbrew powszechnemu mniemaniu, widzenie na płaszczyźnie jest ograniczone, ponieważ oko jest tak skonstruowane, że obraz podlega Prawu Perspektywy. (...) Horyzont to linia ograniczająca widzenie z powodu braku zdolności oka do obserwacji obiektu pod bardzo małym kątem. Oko nie rejestruje obrazu obiektu, gdy ten jest oddalony na tyle, że kąt widzenia osiąga wartość mniejszą niż 1/60 stopnia czy też, zaokrąglając, 0,02 stopnia.” 

Dodatkowo tezy płaskoziemców związane z wyznawanymi wartościami i odmiennym poglądem na świat są argumentowane tekstem biblijnym  Rowbotham w jednej ze swoich broszur argumentował, że „Biblia, zgodnie z naszymi obserwacjami, głosiła ideę, że Ziemia jest płaska i nieruchoma, a ta podstawowa prawda nie powinna być odrzucana wyłącznie na podstawie ludzkich przypuszczeń.”. Członkowie tej społeczności często zwracają uwagę na manipulację medialną, która ma nakłonić odbiorców do swoich wartości i poglądu na życie i świat. W ich opinii fałszywe informacje na temat kulistości Ziemi są szerzone przez tajne organizacje, fizyków kwantowych oraz NASA, które zniekształcają swoje badania i wyniki. Niektórzy działacze sugerują, że teoria mówiąca o globie ziemskim to dzieło Szatana, który chce nas odciągnąć od prawdy Boga. Przykładowo na forumplaskaziemia.pl można przeczytać: “Wciąż wierzyłem, że są super doskonali, CIA i NASA. Lata później, oglądając program w TV, odniosłem wrażenie, że widzę na księżycu łopoczącą flagę, a przecież na księżycu żadnego powietrza nie było.”. Wiele dyskusji na blogach płaskoziemców jest poświęconych obalaniu zdjęć satelitarnych, na które głównie powołują się naukowcy. Według nich zdjęcia te podlegają fałszerstwu, obróbce w Photoshopie, czy też po prostu są to złudzenia optyczne. Na forumplaskaziemia.pl można przeczytać m.in.: „Michael J. Tuttle sfałszował zdjęcia z tak zwanej symulacji treningowej misji Apollo, wykorzystując Photoshop 3, a następnie przesłał je na strony internetowe “. 

Pojawia się pytanie, w jakim celu światowe organizacje miałyby dokonywać tych wszystkich zabiegów by przekonać ludzi, że Ziemia jest okrągła. Zwolennicy teorii płaskiej Ziemi są przekonani, że owi giganci chcą, by ludzie żyli przez to w ponurej i absurdalnej rzeczywistości, w myśl której wszechświat jest pustą, nieskończoną przestrzenią wypełnioną bryłami materii, wszelkie życie natomiast jest dziełem przypadku. W tak wykreowanej rzeczywistości człowiek nie jest już dziełem bożym, a jedynie ślepym trafem rzuconym na łaskę losu (Stawiszyński, tokfm.pl). W takiej sytuacji znaczenie ludzkiego życia ulega drastycznemu obniżeniu, a światowe organizacje zastępują Boga nauką. 

Powyższe przykłady wskazują na liczne i zróżnicowane argumenty, które prezentuje strona konfliktu odpowiadająca się za płaskością planety Ziemia. Druga strona konfliktu reprezentowana przez współczesnych naukowców i teoretyków powołuje się na teorię heliocentryczną, ruch obrotowy Ziemi oraz grawitację (por. p. Rovenchak, b.d.). Brak możliwości znalezienia krawędzi płaskiego dysku ziemskiego tłumaczą możliwością powrotu w to samo miejsce na globie, jeśli będziemy płynąć statkiem lub lecieć samolotem ciągle w tym samym kierunku. Opisując znikanie przedmiotów za horyzontem, teoretycy zwracają uwagę, iż najwyższy punkt znikającego przedmiotu jest widoczny najdłużej, co wskazuje, że horyzont schodzi po krzywiźnie, a nie linii prostej. Członkowie tej strony konfliktu przedstawiają liczne badania naukowe, teorie, prawa fizyczne, równania matematyczne i zdjęcia satelitarne, które udowadniają m.in.: pozorny ruch gwiazd na niebie, przyciąganie oraz brak spływania” wód oceanicznych z planety, czy też kształt globu widoczny na zdjęciach z kosmosu.  

 

Krytyczna analiza argumentów.  

Jak już było wspomniane, zwolennicy teorii płaskiej Ziemi w swojej argumentacji często powołują się na wewnętrzne odczucia i zdrowy rozsądek, jak na przykład brak odczuwania ruchu obrotowego planety lub uleganie Prawu Perspektywy. Nie są to jednakowoż parametry mierzalne, trudno zatem jednoznacznie stwierdzić obiektywność i trafność przytaczanych dowodów ze względu na subiektywny charakter ludzkiej percepcji i fizjologicznego odbioru bodźców z ciała i świata zewnętrznego. Innym źródłem wiedzy są księgi Starego i Nowego Testament, w których to Ziemia ma postać dysku, jednak analiza tych ksiąg wskazuje na dwie kwestie. Po pierwsze nie ma w nich bezpośredniej wzmianki o tym, że Ziemia jest czy też nie jest płaska. Użyte w niej określenia sugerujące kształt planety są przenośniami, które autorzy zastosowali do przedstawienia swych wierzeń dotyczących Boga i ludzkiej egzystencji. Po drugie jest to tekst religijny, oparty na wierze wyznawców i narzucający pewien dogmat w myśleniu o świecie i życiu, a co za tym idzie, nie uwzględnia możliwości polemiki na tych obszarach.  

Kontrargumenty czy też dowody kulistości Ziemi strona płaskoziemców tłumaczy się najczęściej ingerencją podmiotów zaangażowanych w międzynarodowy spisek. Do tego dochodzą argumenty o złudzeniach optycznych, jakim ulega człowiek obserwując zdjęcia planety z kosmosu, ruch Słońca po widnokręgu lub znikanie obiektów za horyzontem. O ile sprawdzenie teorii globalnego spisku jest stosunkowo niemożliwe, do rozwiewania efektów złudzeń optycznych służą wyniki przyrządów pomiarowych, obliczeń i obserwacji w warunkach kontrolowanych. Strona płaskoziemców nie dostarcza jednak owych wyników, powołując się na wadliwość aparatury lub ponowną ingerencję podmiotów spiskujących. W obliczu takiej argumentacji trudno jest określić konkretny związek przyczynowo-skutkowy zjawisk dowodzących płaskiej postaci planety. Zwolennicy tej teorii borykają się z problemem logicznego przedstawienia powiązania kształtu planety ze zjawiskami astronomicznymi oraz ich wpływu na ludzkie zmysły postrzegania rzeczywistości. Najistotniejszym problemem wydaje się jednak niemożność pomiaru i powtarzania poszczególnych argumentów, szczególnie tych odnoszących się do zdrowego rozsądku i wewnętrznych przekonań. 

Środowisko naukowe argumentując zasadność teorii heliocentrycznej i kulistość Ziemi przytaczają wyniki pomiarowe z urządzeń badawczych, obserwacji i zdjęć z kosmosu. Podłożem tych argumentów jest odwoływanie się do znanych już teorii Kopernika, Keplera oraz Hooke’a. Wyniki aparatury są powtarzalne i w każdym momencie można je sprawdzić dysponując sprzętem, pod warunkiem, że został on zaprogramowany w odpowiedni sposób. Obserwacje naukowe na przestrzeni lat podlegały licznym korektom, przedstawiają obraz obecnej wiedzy, pozostawiając miejsce na dalsze badania i nanoszenie ewentualnych poprawek lub dodawanie nowych odkryć. Takowy zabieg wymaga posiadania odpowiednich dowodów rzeczowych lub ukazujących logiczny ciąg myślowy. Zdjęcia z kosmosu są dowodem rzeczowym, ale nie każdy jest w stanie je wykonać, za to można je generować i edytować komputerowo. W tej teorii dostrzec można związek przyczynowo-skutkowy dowodzący kulistości planety. Sposób wyjaśniania przyczyn zjawisk oraz konsekwencji jakie wywierają na ludzkie postrzeganie zdają się popierać jednakowe wyniki niezależnych pomiarów i obserwacji. Kluczowe w argumentacji tej strony wydaje się możliwość powtarzania i weryfikacji poczynionych badań, popartych zapleczem teoretycznym w szerokim gronie osób niezależnych. Są to warunki, jakie musi spełnić przedstawiany dowód, by środowisko naukowe przyjęło go jako pełnowartościowy, rzetelny i wiarygodny. 

 

Rekomendacje krytyczne.  

Nasuwa się pytanie, kiedy warto stosować zdrowy rozsądek, a kiedy metody naukowe. Najprościej rzecz ujmując zdrowy rozsądek przydaje w codziennych sytuacjach, które można rozwiązać na kilka sposobów i nie mają większego wpływu na życie ogółu. Jednak formułując teorie światopoglądowe, które nakierowują ludzkie myślenie w danym kierunku, nie wystarczy samo przeczucie. Analizując sfery trudne do zbadania, objęte w ramach pojęciowych, trzeba mieć solidne podstawy, jeśli chce się kształtować światopogląd ludzkości. Dowody i ciągi myślowe mają dowodzić prawdy, faktycznego stanu rzeczy, nie zaś przekonań pojedynczych osób. W sporach naukowych trudności nastręcza nie raz kwestia wiarygodności poszczególnych dowodów rzeczowych, teoretycznych wywodów, autorytetów w danej dziedzinie czy badań. Ważna jest więc umiejętność krytycznej analizy argumentów stawianych przez wszystkie strony zaangażowane w dyskusję. Czytelnik zainteresowany tematem powinien zatem umieć przede wszystkim oddzielać argumenty sprawdzalne od niesprawdzalnych. Istotne jest korzystanie z wiarygodnych źródeł. Należy zwracać uwagę na to, czy argumenty wynikają z rozważań naukowych, empirycznych badań, które można powtórzyć, które są szczegółowo opisane i udokumentowane. Czy może raczej są wynikiem myśli abstrakcyjnych, odwołujących się do nieustrukturyzowanych metod pomiarowych; teorii pozbawionych szczegółowych opisów, luk w danych i ewentualnych niedopowiedzeń. Często obecną w argumentacji jest strategia stosowania wypowiedzi autorytetów. Należy jednak pamiętać o kilku ważnych kwestiach: zawsze trzeba sprawdzać, kto się wypowiada, na jaki temat i czy ma odpowiednie kompetencje w tym temacie. 

 

 

Źródła: 



Martyna Brożyna, Zuzanna Łakomik, Izabela Pawłowska 

 

Krytyczna analiza argumentów stron w sporze na temat skuteczności i efektywności terapii reparatywnych 

 

Terapia reparatywna (konwersyjna) skierowana jest do osób z orientacją homoseksualną, które zgłaszają się na terapię z oczekiwaniem zmiany swojej orientacji na heteroseksualną. Historycznie, terapia konwersyjna wywodzi się z teorii psychoanalitycznych, wśród których jako przyczyny homoseksualizmu wymienia się szczególnie nadmierną więź z matką i brak zdrowej identyfikacji z ojcem. 

Problematyka terapii reparatywnej dotyczy m.in. trzech aspektów: samego przedmiotu terapii, jej skuteczności oraz efektywności. 

 

  1. Co jest w ogóle przedmiotem terapii?  

 

Homoseksualność w klasyfikacji DSM - zarówno w pierwszym (1952), jak i drugim wydaniu (1968) występuje jako dewiacja (parafilia) seksualna. Towarzyszyły temu różne wydarzenia społeczne (https://www.homoseksualizm.edu.pl/wiecej/publicystyka/383-kulisy-usunicia-homoseksualizmu-z-klasyfikacji-dsm-; Szyfran, 2008). W 1973 roku Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne podejmuje decyzję o wykreśleniu homoseksualizmu z listy zaburzeń, a w 1974 roku 58% członków Zarządu popiera tę decyzję. Koleje losów orientacji homoseksualnej w klasyfikacjach medycznych są jednak bardziej skomplikowane niż stwierdzenie “homoseksualizm został wykreślony z listy zaburzeń w 1973 roku”. Faktem jest, że homoseksualizm przestał być uznawany za zaburzenie, ale decyzja ta nie była z początku równoznaczna z uznawaniem go za orientację równie typową i wartościową jak heteroseksualna.  

Znane jest podejście afirmatywne zakładające, że homoseksualizm, podobnie jak hetero- i biseksualizm jest jedną z orientacji seksualnej, jedną z normalnych wariantów ludzkiej seksualności. Nigdzie nie jest powiedziane wprost, że homoseksualizm jest chorobą, czy zaburzeniem.  

Nie ma również konkluzji co do czynników warunkujących powstawanie tej orientacji. Na Wikipedii jest informacja, że naukowcy podejrzewają, że orientacja seksualna jest spowodowana złożoną zależnością wpływów genetycznych, hormonalnych i środowiskowych i nie uważają, by była ona kwestią wyboru. Jednak pojawiają się założenia, że orientacja homoseksualna jest pociągiem seksualnym do osób tej samej płci, powstałym w wyniku zaburzeń tożsamości płciowej, traum i deficytów we wcześniejszych okresach życia (https://www.ekai.pl/dr-jolanta-prochniewicz-homoseksualizm-wynika-z-pewnych-deficytow-na-etapie-wczesniejszego-zycia/) 

A z drugiej strony psycholożka i seksuolożka Anna Hebenstreit-Maruszewska uważa, że nie istnieją żadne udowodnione naukowo metody, które pozwalałyby zmienić orientację seksualną człowieka, ponieważ jest ona częścią jego osobowości, co by oznaczało, że osobowość jest stałą, niezmienną strukturą, na którą nie można skutecznie oddziaływać (https://www.swps.pl/strefa-psyche/blog/relacje/18755-terapia-konwersyjna-leczenie-homoseksualizmu-nadal-dozwolone-w-polsce). Podobne stanowisko znajduje się na stronie Centrum Psychoterapii “Twój czas”, gdzie Paweł Zalewski pisze, że pod wpływem dobrze przeprowadzonej terapii, osobowość, nazywana tutaj zamiennie także tożsamością, nie zmienia się, ponieważ terapia nie ingeruje w to, jakim się jest (https://twojczas-psychoterapia.pl/terapia-konwersyjna-o-chodzi/). Przykładem źródła prezentującego odmienne wnioski jest np. metaanaliza badań dotyczących zmiany cech osobowości na skutek oddziaływań i interwencji terapeutycznych (Roberts, Briley, Chow, Su, Hill, 2017).  

Hebenstreit - Maruszewska twierdzi, że terapia skierowana do osób o orientacji homoseksualnej egodystonicznej powinna opierać się na i dążyć do akceptacji siebie i swojej orientacji (https://www.swps.pl/strefa-psyche/blog/relacje/18755-terapia-konwersyjna-leczenie-homoseksualizmu-nadal-dozwolone-w-polsce).  Podobną alternatywę do terapii reparatywnej wskazuje psycholog Magdalena Widłak-Langer na swoim blogu, wskazując na rolę terapetów we wspieraniu w pozytywnym przeżywaniu swojej homoseksualności i zaakceptowaniu jej (https://psychetee.pl/2015/04/02/homoseksualizm-czym-jest/). 

Próchniewicz w swoich wypowiedziach dokonuje rozróżnienia między osobami o orientacji homoseksualnej a gejami, czy lesbijkami, gdzie w przypadku drugich, ma na myśli osoby utożsamiające się z całą kulturą gejowską, przyjmujące pewien światopogląd i żyjące ideologią LGBT, a wśród tych pierwszych mogą być osoby, które się z tym wszystkim nie identyfikują i takie, które chcą zmienić swoją orientację na heteroseksualną; i zdaniem Próchniewicz, zadaniem terapeuty jest cel ten zrealizować. Głównym celem psychoterapii w rozumieniu ogólnym jest  Głównym celem psychoterapii jest usuwanie przyczyn warunkujących powstawanie zaburzeń zdrowia, zrozumienie istoty patogennych doświadczeń życiowych i uwolnienie się od ich negatywnego wpływu, poznanie przyczyn nieskuteczności zachowań oraz uzyskanie kontroli nad własnym życiem (Aleksandrowicz, Czabała, 2012). I tutaj dochodzimy do celów terapii reparatywnej, które Próchniewicz przedstawia w następujący sposób: “To są terapie reorientacyjne, które mają pomóc osobom zmagającym się z pociągiem do osób tej samej płci, zmienić lub chociaż przesunąć orientację w stronę heteroseksualnej.  Ich celem jest to, by osoba mogła umocnić swoją tożsamość płciową jako mężczyzna lub jako kobieta i żeby na tej podstawie zmieniła się albo umocniła, jego orientacja heteroseksualna. W terapiach reorientacyjnych nie mówimy o całkowitej zmianie orientacji seksualnej, nie mówimy, że osoba całkowicie homoseksualna stanie się osobą całkowicie heteroseksualną. Ale na tym kontinuum mamy rozmaite punkty pośrednie”. 

Po obu stronach argumentacji, a więc po stronie zwolenników stosowania terapii oraz jej przeciwników, występuje wiele nieścisłości, jak ta, że niemożliwe jest ingerowanie w osobowość jednostki. W dyskusji korzysta się również z nieaktualnych doniesień dotyczących tego, że homoseksualizm jest wynikiem zaburzeń tożsamości płciowej, co nie jest zgodne z obecnym stanem wiedzy. Pojawia się wiele emocjonalnych, a nie naukowych argumentów, np. “to krzywdzące”, “cała rodzina zostaje unieszczęśliwiona” (https://www.swps.pl/strefa-psyche/blog/relacje/18755-terapia-konwersyjna-leczenie-homoseksualizmu-nadal-dozwolone-w-polsce?dt=1617716083134).  

 

  1. Skuteczność terapii reparatywnej 

 

Zdania na temat tego, czy orientacja homoseksualna jest czymś, co może podlegać zmianie, są podzielone. Jedną z osób, która uważała, że to możliwe był Joseph Nicolosi, psycholog, przewodniczący organizacji NARTH, który stosował terapię reparatywną i raportował, że pomógł ponad tysiącowi osób zmniejszyć swój homoseksualizm. Nicolosi w jednym z wywiadów przekonywał, że biologiczne podstawy homoseksualizmu nie blokują w żaden sposób możliwości wpłynięcia na niego poprzez terapię. Zdaniem Nicolosiego liczy się motywacja i wiara w to, że można się zmienić. Zgodnie z tym Nicolosi pracował ze swoimi klientami i relacjonował, że jedna trzecia z nich nie osiąga żadnego efektu, jedna trzecia zmienia orientację częściowo, a jedna trzecia doświadcza całkowitej przemiany na heteroseksualizm. Warto zaznaczyć, że Nicolosi za cel w terapii nie przyjmuje zmiany pociągu seksualnego, a raczej osiągnięcie poczucia, że jest się osobą heteroseksualną - osiągnięcia pożądanej tożsamości. Taka osoba może żyć we wstrzemięźliwości, jeśli nie odczuwa pociągu do płci przeciwnej. Wg Nicolosiego, pociąg do osób tej samej płci wynika z deficytów emocjonalnych w dzieciństwie. W wielu źródłach ze strony zwolenników TR można znaleźć ten argument oraz powoływanie się na Nicolosiego oraz jego wyniki w pomaganiu osobom homoseksualnym (https://deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/czy-mozna-zmienic-orientacje-seksualna,160947) (⅓ pacjentów doświadcza całkowitej zmiany orientacji, a ⅓ częściowej). Zwolennicy TR przytaczają też inne argumenty - badania, relacje osób, które przeszły TR (https://kosciol.wiara.pl/doc/6221382.Pomaganie-w-wychodzeniu-z-homoseksualizmu-na-cenzurowanym) - nie podają jednak odnośników do literatury, co sprawia, że ich argumenty nie są weryfikowalne. 

Istnieją dane, które potwierdzają skuteczność TR. Między innymi wyniki ankiety NARTH (Byrd, 2000), w której przepytano 79 osób, które podejmowały próby zmiany swojej homoseksualnej orientacji poprzez TR. Proporcja osób, u których w jakimś stopniu zaszła zmiana, jest istotna statystycznie (np. % osób, które czuły się całkowicie lub prawie całkowicie homoseksualne zmniejszył się z 57 na 19. Zmiany były też widoczne w zachowaniach seksualnych). 

Z drugiej strony w wielu środowiskach podważa się skuteczność TR. Wiele Organizacji takich jak Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne, Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne, Narodowe Stowarzyszenie Psychologów Szkolnych czy Narodowe Stowarzyszenie Pracowników Socjalnych odrzuca terapie reparatywne ze względu na brak naukowych dowodów potwierdzających ich skuteczność (Serovich i in., 2008).  

Istnieje metaanaliza badań (Serovich i in., 2008) sprawdzająca metodologię badań nad skutecznością terapii reparatywnych i awersyjnych. Badacze przeanalizowali 28 badań. Okazało się, że w wielu z nich pominięte zostały istotne dane demograficzne, takie jak wiek osób badanych, wykształcenie, rasa, pochodzenie, religia oraz w 61% z badań nie odnotowywano osób, które wypadły z terapii lub na nią wracały. Inne ograniczenia badań to brak podstaw teoretycznych stojących za procedurami terapeutycznymi, nieuwzględnianie kobiet w badaniach, niejasność co do tego, jakie środki zastosowano, by wykluczyć możliwość uwzględnienia dwa razy tych samych danych, brak grup kontrolnych, niewdrożenie badań podłużnych. 

Terapię reparatywną krytykuje Dominic Davis z Organizacji Pink Therapy (https://www.pinktherapy.com). W swoim artykule (http://www.pinktherapy.com/portals/0/Downloadables/Translations/CE_Polish.pdf) mówi o sfałszowanych wynikach badania Roberta Spitzera (więcej o tym w pkt. 3), a także o stanowisku Alana Chambera, dyrektora organizacji Exodus International (organizacji, która zajmowała się konwersją gejów). Chamber przyznał, że znacząca większość osób, które spotkał, nie doświadczyło zmiany orientacji. W czerwcu 2012 powiedział też, że TR jest potencjalnie krzywdząca i nie działa. 

Warto też wspomnieć o badaniach (Mock, Eibach, 2012), które sprawdzały, jak zmienia się orientacja seksualna osób, które nie podejmują żadnych wysiłków, by ją zmienić. W longitudinalnych, 10-letnich badaniach okazało się, że orientacja homo- i biseksualna jest mniej stabilna w porównaniu z heteroseksualną. Przebadano 2560 osób. Pytano o orientację. Po 10 latach badanie powtórzono i okazało się, że ponad 63% kobiet zmieniło orientację z homo- na heteroseksualną, a 64% - z bi- na heteroseksualną. U mężczyzn orientacja homoseksualna jest bardziej stabilna - niecałe 10% gejów zmieniło orientację. 47% biseksualnych mężczyzn przeszło na orientację heteroseksualną. Takie wyniki skłaniają do refleksji, czy orientacja rzeczywiście ulega zmianie, czy może niektóre osoby dopiero w pewnym momencie życia odnajdują swoją (heteroseksualną) orientację. 

 

III.  Efektywność terapii reparatywnej. 

 

Efektywność definiuje się jako rezultat podjętych działań, opisany relacją uzyskanych efektów do poniesionych nakładów (źródło: Wikipedia). Odnosząc się do tej definicji spróbujmy omówić efekty terapii konwersyjnych oraz poniesione w związku z nimi nakłady. 

Efekty w przypadku terapii reparatywnej są trudne do określenia. Z jednej strony brakuje jednoznacznych wskaźników, które wskazywałyby na jej skuteczność - rezultatem skutecznej terapii dla niektórych jest brak kontaktów seksualnych z osobami tej samej płci, dla innych jest to wchodzenie w związki heteroseksualne. To oznaczałoby zmianę na poziomie behawioralnym, nie na poziomie popędów. Drugą trudnością jest nietrwałość zmiany, część osób, mimo deklaracji o skuteczności terapii bezpośrednio po jej zakończeniu, wraca do zachowań homoseksualnych. Brakuje również badań, które jednoznacznie pomogłyby określić skuteczność terapii reparatywnej oraz czy w wyniku terapii można trwale zmienić orientację seksualną.  

Robert Spitzer (2003) przedstawił badanie dotyczące 200 osób, którym taka terapia pomogła i zmieniła ich przeważająco homoseksualną orientację na przeważająco heteroseksualną. Respondentów pytano telefonicznie o obecną orientację seksualną oraz o orientację sprzed terapii. Większość pytanych odpowiedziało, że po terapii dominującą orientacją był heteroseksualizm, całkowita zmiana orientacji należała jednak do rzadkości. Pomimo ograniczeń metodologicznych badania autor uważał, że możliwa jest zmiana orientacji przynajmniej u części osób. Badanie to było wielokrotnie komentowane, spowodowało szeroką debatę akademicką i zostało poddane przekrojowej analizie i zdecydowanej krytyce metodologicznej pod wpływem której w 2013 Robert Spitzer opublikował ponowną ocenę swojej publikacji z 2003 roku w formie komentarza w którym przyznaje, że na podstawie jego badania nie było możliwe ustalenie, czy zarejestrowana zmiana wśród uczestników była rzeczywista, przepraszając przy tym osoby homoseksualne za to, że jego badanie zawierało nieudowodnione twierdzenia o efektywności terapii konwersyjnej. Mimo to, badanie to wciąż jest podawane jako przykład skuteczności terapii reparatywnej przez jej zwolenników.  

Mówiąc o kosztach, zarówno w badaniach naukowych, jak i w wypowiedziach psychologów wskazuje się na negatywne konsekwencje udziału w terapiach konwersyjnych. W swoich badaniach Shidlo i Schroeder (2002, za: Serovich i in., 2008) wskazują, że większość osób, które brały udział w terapii reparatywnej zaobserwowało u siebie jako skutki depresję, myśli samobójcze i próby samobójcze, trudności interpersonalne,czy utratę wsparcia społecznego. Haldeman (2002, za: Serovich i in., 2008) w swoim badaniu wskazuje na pojawiającą się chroniczną depresję, niskie poczucie własnej wartości, trudności w utrzymaniu relacji oraz dysfunkcje seksualne. Według badania opublikowanego w 2019 r. w Wielkiej Brytanii, w którym 458 osób  stwierdziło, że miało styczność z terapią konwersyjną, 91 spośród nich przyznało, że próbowało popełnić samobójstwo (19%), a dwie piąte miały myśli samobójcze. 43 respondentów stwierdziło, że brało udział w terapii wbrew własnej woli, przy czym byli częściej do niej zmuszani przez przywódców religijnych niż rodziców. 22 osoby, które wzięły udział w badaniu stwierdziły, że zostały zmuszone do aktywności seksualnej z osobą odmiennej płci. Obecne są głosy, mówiące, że zakaz stosowania terapii reparatywnej łamie prawa człowieka i godzi w jego wolność wyboru. Założeniem jest tu dobrowolny udział w terapii, a to, jak wskazują badania, nie zawsze ma miejsce. Poza skutkami zdrowotnymi, terapie reparatywne angażują też finansowo i czasowo – nierzadko są drogie i wymagają wyjazdu do zamkniętych ośrodków.  

Alternatywą dla terapii konwersyjnych może być terapia afirmująca homoseksualizm, która pomaga osobom LGB przeanalizować i zaakceptować ich orientację seksualną i związane z nią związki seksualne. Jednak nie jest to alternatywa dla osób, którym względy na przykład religijne uniemożliwiają akceptację swojej orientacji. W 2008 Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne (APA) krytykując metody terapii konwersyjnej, zalecało psychologom pomoc w wyborze abstynencji seksualnej dla tych osób, którym własne ugruntowane przekonania światopoglądowo-religijne nie pozwalają na prowadzenia normalnego, satysfakcjonującego życia jako osoba homoseksualna.  

 

IV. Stanowisko Kościoła w dyskusji nad terapią reparatywną i homoseksualizmem. 

 

O. Jacek Prusak (teolog, psychoterapeuta, publicysta, redaktor Tygodnika Powszechnego) w wywiadzie dla miesięcznika Znak przedstawia stanowisko Kościoła wobec osób homoseksualnych i ich miejsca w Kościele Katolickim. Podstawą argumentacji na rzecz tezy, że osoba homoseksualna jest z natury “wewnętrznie nieuporządkowana” jest przedstawiane przez o. Prusaka założenie obiektywnego porządku naturalnego, z którego wynika jasny podział na płeć damską oraz na płeć męską, a także związane z tym komplementarność uczuciowa i płciowa oraz płodność. Według interpretacji Biblii, homoseksualizm tak rozumianą seksualność niszczy i deformuje poprzez niemożność rozmnażania się i brak komplementarności płci. W Kościele twierdzi się, że homoseksualizm jest formą poważnej deprawacji, gdyż w trwały sposób eliminuje wymienione powyżej cele (por. KKK 2357). Tym samym, nie jest uważany za wariant orientacji seksualnej, a za zaburzenie tożsamości (“dysforia między subiektywnym poczuciem tego, kim jestem, a tym, jakie mam ciało” - o. Prusak) i postępowanie wbrew prawom natury, które za prawidłowy uznają pociąg do osób płci przeciwnej.  

O. Prusak podaje, że w Biblii nie ma pozytywnych wzmianek o orientacji homoseksualnej, a te, które są, występują w kontekście prostytucji sakralnej lub szukania przyjemności. Twierdzi, że nawet gdyby udowodniono, że homoseksualizm jest uwarunkowany genetycznie, nie znaczy to, że musi zmienić się jego ocena moralna, gdyż to byłoby wbrew nauce Kościoła i Mądrości Bożej.  

O. Prusak jest zdania, że ocena moralna osób homoseksualnych i możliwość uczestniczenia tychże osób w życiu Kościoła uwarunkowane jest tym, co osoby homoseksualne robią ze swoją orientacją - mówiąc wprost, czy realizują swój pociąg do osoby płci przeciwnej i czy przyjmują cały światopogląd gejów i lesbijek, czy zachowują wstrzemięźliwość seksualną i nie przyjmują takowego światopoglądu. Uważa również, że duszpasterskie towarzyszenie osobom heteroseksualnym poprzez wspólną modlitwę, rozważanie Pisma Świętego itp. byłoby promocją homoseksualizmu i zagrożeniem dla katolickiej wizji rodziny, małżeństwa i seksualności. Istnieje w Kościele obawa przed wprowadzeniem elastyczności w tych kwestiach. 

Odnośnie zmiany orientacji, o. Prusak twierdzi, że Kościół wstrzymuje się od rozstrzygnięcia, czy jest to możliwe, przytacza zdanie niektórych kapłanów i części psychologów, którzy wierzą w skuteczność terapii reparatywnej. On sam uważa, że praca z osobami homoseksualnymi ma sens na poziomie osobowości, a nie orientacji i w przypadku osób cierpiących, z homoseksualizmem egodystonicznym najważniejsze jest, żeby najpierw zaakceptować siebie jako osobę. O. Prusak ma zastrzeżenie co do pracy terapuetów reparatywnych, ponieważ nie ma dokładnych badań dotyczących rezultatów.  

 

V. Krytyczne rekomendacje.  

 

Brak konsensusu co do skuteczności i efektywności terapii konwersyjnych wynika m.in. z braku jednoznacznych danych opartych na poprawnie metodologicznie przeprowadzonych badaniach naukowych. Stąd pojawia się potrzeba dalszego prowadzenia badań nad skutecznością i efektywnością, w tym badań longitudinalnych. Brakuje także badań statystycznych mówiących o skali stosowania terapii reparatywnych w Polsce.  

W 2019 roku do sejmu wpłynął poselski projekt ustawy o zakazie praktyk konwersyjnych, jednak nie podjęto dalszych prac nad wprowadzeniem ustawy. Można w nim odnaleźć szerokie uzasadnienie, dlaczego prawnie zabronione powinno być nie tylko prowadzenie takich terapii, ale także ich promocja czy wskazywanie miejsc stosujących takie praktyki za granicą. Ponownie na ten temat wypowiedział się w 2020 roku RPO Adam Bodnar, zwracając się do premiera z apelem o podjęcie działań legislacyjnych w celu zakazu tych terapii. Naszym zdaniem, zdecydowanie powinny być podjęte kroki prawne w tym kierunku, jeśli nie w celu całkowitego zakazu stosowania terapii reparatywnych, to w celu uregulowania tego kto i w jaki sposób może je prowadzić.  

Aspektem, na który zwróciłyśmy uwagę podczas szukania informacji na ten temat w internecie jest stronniczość argumentów i źródeł - brakuje bezstronnych analiz tematu terapii reparatywnych, gdzie uwzględnia się argumenty obu stron, z ich krytycznym omówieniem.  

Warto podjąć próbę zbadania, czy zmiana orientacji wynika z tego, że rzeczywiście się zmieniła, czy tak naprawdę osoba odnalazła swoją prawdziwą orientację. 

 

Literatura cytowana: 


Aleksandrowicz, J., Czabała, J. C. (2012). Podstawy psychoterapii. Psychiatria, 256-268.

Byrd, A. D. (2000). Homosexuality and Change: Results of a NARTH Survey, Issues in Religion and Psychotherapy, 25(1), Artykuł 2.
Mock, S., Eibach, R. P., (2012). Stability and Change in Sexual Orientation Identity Over a 10-Year Perion in Adulthood, achieves of Sexual Behavior, 41, 641-648.

Roberts, B. W., Luo, J., Briley, D. A., Chow, P. I., Su, R., Hill, P. L. (2017). A systematic review of personality trait change through intervention. Psychological Bulletin, 143(2), 117.

Serovich, M. J. i in (2008). A Systematic Review of the Research Base on Sexual Reorientation Therapies. Journal of Merital and Family Therapy, 34(2), 227-238.

Spitzer, R. L. (2003). Can some gay men and lesbians change their sexual orientation? 200 participants reporting a change from homosexual to heterosexual orientation. Archives of sexual behavior, 32(5), 403-417.

Szyran, J. (2008). Homoseksualizm: dewiacja czy alternatywa? Collectanea Theologica, 78(2), 123-132.